cieszę się,że się podoba:))) ostatnio mam jakąś "jazdę" na pastele, pewnie przez upał.
i tylko to byłam w stanie teraz robić...bo plewić się nie da, na roli się nie da, dzisiaj wreszcie wsiadłam na rower i pojechałam na cmentarz, do Taty.i o dziwo, wjechałam spokojnie pod górkę!!!tadam!! znaczy łyżwy mnie jednak wzmocniły, chociaż jeszcze nie odchudziły..ale poczekam i nie zrezygnuję.
Pięknie dekupażujesz, szydełkujesz i szyjesz :)
OdpowiedzUsuńdziękować dziękować:)))
Usuńjeszcze skończyłam sweter,i zrobiłam od podstaw kamizelkę, tę fjoletową, ledwie wystarczyło, kfffiatek jest do niej przyszyty, muszę jeno obfocić:)))
wszystko bardzo mi się podoba, a najbardziej Twój zapał. Mnie opuściła, póki co czekam na chłody;)
OdpowiedzUsuńcieszę się,że się podoba:)))
Usuńostatnio mam jakąś "jazdę" na pastele, pewnie przez upał.
i tylko to byłam w stanie teraz robić...bo plewić się nie da, na roli się nie da, dzisiaj wreszcie wsiadłam na rower i pojechałam na cmentarz, do Taty.i o dziwo, wjechałam spokojnie pod górkę!!!tadam!! znaczy łyżwy mnie jednak wzmocniły, chociaż jeszcze nie odchudziły..ale poczekam i nie zrezygnuję.
a wena wróci, spoko:)
Ależ to jest piękne!
OdpowiedzUsuńPokazałam córce i ona też chce dekupażować!
Ło matko!
dzięki:)))
Usuńu mnie na drugim blogu są fajne linki do dekupażnych miszczyń:)
ja się uczę dopiero...