W nowym roku spokojnie, bez zmian, łyżwowo, katarowo przez dwa dni, bo częsta zmiana temperatury robi swoje, poza tym wyłażę na zimno z mokrą głową- nie lubię jeździć w czapce, a intensywny wysiłek u mnie to mokre włosy..trudno.
Nadal nieszczepiona i raczej zapowiada się, że mnie to ominie, bo tak, nie widzę powodu się tłumaczyć komukolwiek, słucham swojego lekarza, który zleca mi badania, zna mój organizm, i skierował- z racji nakładanych dwukrotnie kwarantann-moją sprawę do osoby zajmującej się kontaktami z sanepidem - nie było podstaw..straciłam bezprawnie kasę, ponieważ kwarantanny uniemożliwiły mi normalną pracę...
Z ciekawostek i obserwacji - w szkole kilka klas w kwarantannie (jesienią), chorowali zaszczepieni koledzy, wcale nie lekko, ci, co nie byli, nie są i nie będą z różnych przyczyn (nie interesuje mnie to, dlaczego, nie segreguję ludzi) nie mieli nawet kataru , pomimo - jak się okazało pracy face to face z zakażonymi - jak się okazało później - dziećmi...rewalidacje itd....
Idzie zima.. wiadomo, będą choroby, w lutym nawrót infekcji - pracujący (ale myślący i obserwujący) w szkole wiedzą, jak rozkładają się infekcje wśród dzieci -wrzesień pierwszy rzut jelitówki, listopad- górne drogi oddechowe, styczeń- druga fala jelitówki (mam nadzieję, że w tym roku mi odpuści, bo miałam we wrześniu, niestety, mnie akurat jelitówka łapie), luty- znowu drogi oddechowe.
Standard od lat.
Oby się to wszystko skończyło, bo męczą mnie maseczki ( w szkole jako jedna z nielicznych noszę, bo mam taką umowę z Sanepidem - warunek nie zsyłania mnie na kwarantanny, więc z tego właściwie powodu pilnuję i noszę, bo chcę normalnie pracować). I generalnie cała ta sytuacja.
Zadziwia mnie nieodmiennie głupota - skądinąd inteligentnych ludzi - wierzących w medialną papkę.
Serio?